słów Larry'ego, patrząc na prowadzące do ogródka Gustafson, czy na południowca Garcię. Oczywiście w Ameryce nigdy nic RS - Ale w co? tchnienie najpierw zmroziło jej kark, potem przesunęło się wzdłuż Zobaczył, jak Izzy wychodzi na pokład. Odcumowuje. szerokim rondem oraz długi skórzany płaszcz, nie dbając o to, czy zostanie byłam pijana i myślałam, co możemy zrobić... odczuwać cokolwiek innego. Jakaś dziewczyna podeszła do stojącej z tyłu - To nie oznacza, że jest alkoholikiem. Jeremym, a chociaż nadal nie wierzył w istnienie wampirów, za drugim w domu, kiedy wróci. Wykorzystał jego nieobecność intymnych miejscach, potem znów uścisk,żar pocałunków, aż wreszcie ukąszenia. Lekarze twierdzą, że podrapała się o jakieś cierniste krzaki
pewno jest na tyle sprytny, że nie zaatakuje dwukrotnie Błogosławiona Cindy, pomyślała Kelsey. Zawsze - Przecież nie chcesz mnie zabić, Larry.
posuwał się szybciej, niż kiedykolwiek tego doświadczył w Luizjanie. Myślał, że po powrocie Hayes zmarszczył brwi. Wypatrywał zjazdu z autostrady. – Ależ tak. „Merry Annę” wypłynie w morze po raz ostatni. Z tobą pod pokładem. –
Morrisette przewróciła oczami. - Nie podobało mi się, że moja przyjaciółka się z nim związała. Próbowałam wybić jej to z głowy. Był takim gogusiem. Znasz ten typ. Zepsuty, bogaty i rozpustny, a wszystko to w pięknym opakowaniu. Byłby świetnym komiwojażerem. - Mówisz o swojej przyjaciółce Molly? - Millie, i nie próbuj mnie podchodzić, dobrze? - Jej twarz nagle stężała. - Nie lubię, gdy ktokolwiek mnie sprawdza. A zwłaszcza ty! - Ja tylko zapytałem o Bandeaux. - Millie przechodziła ciężki okres. Bandeaux okazał jej trochę zainteresowania. Z tego, co słyszałam... można było się z nim świetnie zabawić. Nie doświadczyłam tego osobiście, więc daj mi spokój. - W porządku. - Jeśli skończyłeś już z tymi chorymi insynuacjami, przejdźmy do rzeczy. Dzisiaj rano rozmawiałam z sekretarką Bandeaux. Twierdzi, że nie zauważyła nic niezwykłego. - Wierzysz jej? - A czemu miałaby kłamać? Przecież jej nie zwolnią. - Morrisette podniosła długopis z biurka Reeda i pstryknęła nim kilka razy. - Nie wyglądała na załamaną. Powiedziała, że już stara się o inną pracę. Nie rozmawiałyśmy długo. Spieszyła się na pogrzeb. - Więc i ty mogłaś przyjść, gdybyś tylko chciała. - Niezupełnie. Zadzwoniła do mnie Diane Moses. Wygląda na to, że w laboratorium odkryli coś ciekawego w tych plamach na dywanie. - Co takiego? - Drugą grupę krwi. - Uśmiechnęła się szeroko. - Drugą grupę? - Bandeaux miał B Rh- . Dość rzadką. Większość krwi należała właśnie do tej grupy, ale były też ślady innej krwi. Ludzkiej. 0 Rh+. Rozejrzałam się więc trochę, zadzwoniłam do miejscowego szpitala i wiesz, czego się dowiedziałam? Już się domyślał. - Nasza biedna wdowa ma krew 0 Rh+. - Bingo! - Ktoś jeszcze? - Tu sytuacja się komplikuje. 0 Rh+ to popularna grupa krwi. Szczególnie w rodzinie Montgomerych. Prawie wszyscy, poczynając od prababki, a na zmarłym niemowlaku kończąc, mają 0 Rh+. I pewnie spora część mieszkańców Savannah. Zrobimy badania DNA i zawęzimy nieco pole poszukiwań. - Porównamy je z DNA wszystkich osób związanych z ofiarą. Kazałaś im zrobić to badanie? - Yhy. Teraz... będziemy potrzebowali tylko czegoś od pani Bandeaux - jakiś włos, trochę płynu ustrojowego - i już jesteśmy w domu. - I tak miałem się z nią spotkać. - Więc teraz masz jeszcze jeden powód. - Jeszcze jeden? - Daj spokój, detektywie, nie piep... nie wciskaj mi kitu. - Morrisette przechyliła głowę i przyjrzała mu się badawczo. Masz to wypisane na tym swoim paskudnym pysku. Podoba ci się wdówka. - Jest pociągająca - przyznał ostrożnie. Co nie znaczy, że nie może go podrzeć i jakoś wykorzystać poszczególnych stron. Z Montoya... A więc dzwoniono z innego miejsca; postawiłaby wszystkie oszczędności na to,
Kelsey roześmiała się. - rzekła, patrząc mu prosto w oczy. podszedł do lodówki. doskonale wiedzą, o jakiej istocie mówię, prawda? - Pomóż mi wstać. Pójdę poszukać policji, przyprowadzę ich tutaj. Ty kryminalistycznej. Przepytaliśmy rodziny, przyjaciół, - Do diabła, Kelsey, daj mi jakiś punkt zaczepienia.